Kwadrat Vegan Cafe&Bistro - raj dla wegan i nie tylko!


    Weganom na pewno nie trzeba przedstawiać tego bistro. Pierwsze, w pełni wegańskie miejsce w Poznaniu – Kwadrat Vegan Cafe&Bistro. Dla niewtajemniczonych dieta wegańska opiera się wyłącznie na produktach pochodzenia roślinnego. Weganie nie jedzą nabiału i jajek.

Poczuj Miętę – poczujmiete.blogspot.com


    Prosty wystrój lokalu połączono z kolorami symbolizującymi idee tego miejsca. Dominuje kolor zielony, który od razu kojarzy się z naturą. Pomarańczowe lampki i przyozdobione goździkami pomarańcze wprowadzają ciepłą i domową atmosferę. Znajdzie się tu miejsce dla dwóch osób, ale i całej rodziny. Zieleń od razu przywodzi na myśl spotkanie ze świeżymi produktami. I tak właśnie jest – wszystkie potrawy są przygotowywane ze świeżych składników.

Poczuj Miętę – poczujmiete.blogspot.com

    Wegan na pewno nie będzie trzeba przekonywać, aby odwiedzili to miejsce. Jest to fenomen na skalę Poznania. Dowiedziałam się, że bardzo trudno jest dostać smaczne wegańskie ciasto. W Kwadrat Vegan Cafe&Bistro jedynym problemem jest to, na które z pyszności mamy ochotę! W każdą sobotę, właścicielka piecze nowy tort wegański. Mówi się, że są już osoby uzależnione od tych smakołyków. Prawdę mówiąc, kiedy byłam na święta w Anglii i zobaczyłam zdjęcie tortu weekendowego- biszkopt migdałowy z masą piernikową i mielonymi migdałami pod marcepanem, miałam ochotę wsiąść w pierwszy samolot do Poznania.

Poczuj Miętę – poczujmiete.blogspot.com


Poczuj Miętę – poczujmiete.blogspot.com


    Miałam okazję spróbować sernika z tofu z orzeszkami i nugatem. Ciasto było bardzo dobre, zupełnie inne niż te, które miałam okazję próbować wcześniej. Interesujące w smaku, nie za słodkie, a chrupiące orzechy świetnie dopełniały całość. Nie ukrywam, że sernik to moje ulubione ciasto, dlatego jestem jego prawdziwym smakoszem. ;)

Poczuj Miętę – poczujmiete.blogspot.com

    Jednak prawdziwym faworytem okazał się gorący Wostok podawany z pomarańczą i cynamonem (11zł). Przed podaniem, wiedziałam jakie przyprawy wchodzą w skład tego napoju, ale efekt końcowy zwalił mnie z nóg! Śmiem twierdzić, że jest to milion razy lepsze od kawy! Koniecznie przekonajcie się sami.

Poczuj Miętę – poczujmiete.blogspot.com

    Warto polubić Kwadrat Vegan Bistro na Facebook'u, ponieważ otrzymujecie informacje o zupie i daniu dnia. Zawsze czekają na Was nowe propozycje, przygotowywane ze świeżych składników. Mnie przyciągnęła gęsta zupa ogórkowa z ogórków kiszonych prosto z beczki. Podawana z ziemniakami i tostami pełnoziarnistymi. Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale ona była lepsza od ogórkowej mojej mamy,(mamo, wybacz!). Porcja jest bardzo duża. Świetny sposób na rozgrzanie się podczas mroźnych dni. Cena 9zł.

Poczuj Miętę – poczujmiete.blogspot.com

    W regularnym menu znajdziecie propozycje sałatek i razowych naleśników w wersji na słodko i słono, cena 10-18zł. Bistro przygotowało korzystną ofertę lunchową. Od wtorku do piątku, w godzinach między 13-17 – zupa dnia, tosty + panini lub kawa/herbata+ciasto – 30% taniej!

Poczuj Miętę – poczujmiete.blogspot.com

    Z całego serce polecam to miejsce! Również dlatego, że jest to kolejny lokal tworzone z pasją, a takich miejsc nigdy nie jest za dużo!

Miętę do  Kwadrat Vegan Cafe&Bistro poczuła Paula

Kwadrat Vegan Cafe&Bistro
Woźna 18

Aktualną ofertę Kwadrat Vegan Cafe&Bistro
znajdziecie na ich facebook'owym profilu.

15 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Mam chrapkę na tę sernikową czekoladkę, ale bionadę odradzam!

Anonimowy pisze...

hmm...mam zupełnie inne odczucia. Wnętrze jest wg mnie raczej mało klimatyczne i nijak ma się do serwowanych tam ciast ( które owszem dobre są, ale ile można jeść ciast, nawet jak jest się łasym na słodkie poznaniakiem?), które pasowałyby do klimatycznej kawiarenki, a nie seledynowych ścian i plastikowych mebli. Jedzenie obiadowe próbowałam kilkakrotnie, czasem było smaczne, a czasem totalnie nieprzyprawione. Nigdy powaliło na kolana i w domu mogę sobie zrobić lepsze, nie skąpiąc na składnikach. Ceny dań też nie zawsze współmierne do jakości. Według mnie do knajpy idzie się zjeść coś fajnego, na zrobienie czego w domu nie ma się czasu lub dostępu. Kwadratowe menu jest na co dzień raczej nudne i mało przyciągające. Dania są tendencyjne, opierające się na makaronie. Do Berlińskich kawiarni, knajp, restauracji wegańskich jest mu niestety baaardzo daleko.

Unknown pisze...

Dla mnie wystrój jest klimatyczny, ponieważ odpowiada idei tego miejca. Dużo zieleni przypomina o powrocie do natury, a prostota wystroju, moim zdaniem jest spójna z menu. Należy też pamiętać, że jest to bistro, a nie restauracja. Ale oczywiście każdy oczekuje czego innego, dlatego każdy ma prawo mieć swoje zdanie.
Jeśli chodzi o skąpanie na składnikach, nie mogę się tutaj zgodzić, ponieważ porcje, które ja otrzymałam były bardzo duże.
Co do propozycji obiadowych, dla mnie są ciekawe, ponieważ ja nie znam się dobrze na kuchni wegańskiej. Jednak rozumiem, że każdy z odwiedzających może mieć inne wymagania i umiejętności kulinarne.
Niestety nie byłam w berlińskich restauracjach wegańskich, także nie mogę się wypowiedzieć na ten temat. Mimo wszystko, moim zdaniem jest to ciekawa propozycja, odróżniająca się na tle innych miejsc gastronomicznych w Poznaniu.
Dziękujemy jednak za cenne opinie i podzielenie się swoim zdaniem. ;)

Unknown pisze...

'Bionade' nie próbowałam, ale Wostok to mistrzostwo świata!

Anonimowy pisze...

Uważam, że proste i wysmakowane wnętrze Kwadratu jest doskonałą alternatywą dla przeładowanych bibelotami męczących miejsc jakich pełno na kawiarnianej mapie Poznania.
Jadałam w Kwadracie wielokrotnie i zawsze były duże, a dania bardzo smaczne, dobrze i ciekawie przyprawione. Mam też kilka ulubionych pozycji stałego menu, jak przepyszna sałata z tempehem czy tosty z suszonymi pomidorami i rucolą. Co do cen, to nie są one wygórowane - dobre jakościowo produkty wegańskie będące składnikami dań są drogie i często konieczne jest ich sprowadzanie z Niemiec czy Czech.
A ciasta? No cóż, czy nie właśnie na nie chodzi się do kawiarni? Są pyszne i cała moja rodzina jest ich wielkimi fanami.
Dodam jeszcze na zakończenie, że wielokrotnie byłam w Berlinie. Zgadzam się, że to raj jeśli chodzi o ilość miejsc, w których można dostać wegańskie jedzenie. I cieszę się, że w Poznaniu jest to jedno miejsce, które przypomina mi tamte wyjazdy i pozwala smakować dobre, 100% wegańskie jedzenie.

Anonimowy pisze...

Fatalne jest to, że jak się zamawia dwie porcje naleśników, to podają najpierw jedną, a potem smażą drugą, tak więc jedna osoba zaczyna jeść, gdy druga już kończy, chyba że tamta woli zimne. Bardzo niefajna sytuacja, jak się z kimś idzie na obiad, nie wiem co gorsze: patrzeć jak mój towarzysz je, podczas gdy sama jestem głodna, czy jeść, czując się nieswojo, bo jemu burczy w brzuchu. Obsługa twierdzi, że z uwagi na wyposażenie kuchni, nie można smażyć dwóch naleśników na raz. Zasugeruję, że można potrzymać go w cieple i tak pokombinować, żeby podać obie porcje naraz. Tym bardziej że naleśniki są jedynym ciepłym daniem obiadowym, jak nie ma już dania dnia. Przez ten dyskomfort już chyba nie wrócę do Kwadratu :( zwłaszcza po ostatnim obiedzie (makaron z sosem śmietanowym, z rukolą, tofu czy tempeh, suszonymi pomidorami....częsta wariacja w tym lokal) jak dla mnie za dużo ziół, za dużo składników, smaki się mieszają. Ale ciasta pyszne.

Unknown pisze...

To prawda, tofu jest sprowadzane z Berlina, dlatego ceny wg mnie są dostosowane do jakości potraw.
Bardzo dziękujemy za podzielenie się swoją opinią. ;)

Unknown pisze...

Widocznie taka jest polityka miejsca, aby podać gotowe danie jak najszybciej. Chociaż zgadzam się, że jest to dość nietypowa sytuacja i sugestia, aby podawać dwa dania równocześnie również wydaje mi się słuszna.
Jeśli chodzi o opisany obiad, dla mnie brzmi pysznie, ale oczywiście każdy ma swoje gusta smakowe!

Anonimowy pisze...

Dokładnie,to jak nierówno podają tam dania jest bardzo nieprofesjonalne. Poza tym, gdy tylko skończę jeść kelnerka zabiera talerz, a w normalnym lokalu z reguły robią to po kilkunastu minutach, dając ludziom trochę intymności przy jedzeniu lub zabierają, gdy odejdziesz już od stolika. Gdyby jeszcze przewijały się tam jakieś tłumy, ale nie! Zdarza się to nawet wtedy, gdy lokal jest pusty.

Dania często z nazwy brzmią bogato, a potem okazuje się, że np. tempehu trzeba z lupą szukać... No nie wiem sama, niby fajnie, że jest jakieś wegańskie miejsce, ale chyba ta amatorszczyzna wychodzi tam na każdym kroku.. Może sie wyrobią z czasem.

Osobiście chadzam tam od czasu do czasu, bo nie chcę, aby doszło do zamknięcia jedynej wegańskiej knajpy w tym mieście. Może po prostu kwadrat potrzebuje zatrudnić kogoś z polotem i tyle. ;)

Anonimowy pisze...

Ale tu nie chodzi o to, że miejsce ma być przeładowane bibelotami. Chodzi o to, że ma być przyjemne, żeby chciało się tam siedzieć, jak np. w nowym http://www.facebook.com/vegdeli . Miejsce nie jest przeładowane, ale piękne. I to jedzenie... owszem droższe niż w kwadracie, ale jest prawdziwą rozkoszą dla kubków smakowych...

Anonimowy pisze...

A ja sie zgadzam,ze traci to wszystko amatorka(obsluga czy sposob odpowiedzi do klientow na profilu na facebooku tez).a ceny zupelnie niewspolmierne do jakosci potraw i dodatkowo potrawy sa naprawde srednie w smaku.pisanie ze kwadrat przypomina miejsca z berlina to lekka przesada albo i kpina.
A.

Anonimowy pisze...

Osobiście akurat bardzo lubię klimat i jedzenie w Kwadracie. Dowiedziałem się o jego istnieniu dopiero kilka miesięcy temu, przy okazji oglądania reportażu z wizyty Scotta Jurka, ale może to dlatego, że jestem jedynym weganem, jakiego znam w Poznaniu :/ Jedzonko jak dotąd zawsze dostawałem świeże i ładnie podane, a ciasta są niesamowite - wcześniej nie wiedziałem, że lubię ciasta :)
Co do Berlina, to ciężko mi porównać, bo byłem tylko 2 razy i ostatnio trafiłem na jakąś wege-hamburgerownie na Kreuzbergu z super nieuprzejmą obsługą i wyglądem brudnego baru mlecznego.

Anonimowy pisze...

Myślę, że nie ma czegoś takiego, jak uniwersalny wystrój wnętrza, który każdemu przypadnie do gustu. Lubię wygląd i klimat w Kwadracie, a akurat nie przepadam za wystrojem Veg Deli, a już absolutnie nie podoba mi się w Krakowskim Momo (chociaż bardzo mi smakowało i przy kolejnej wizycie w Krakowie na pewno ich odwiedzę). Ludzie są różni, jedni lubią minimalizm i większą sterylność, inni kochają klimat przypominający domek babci Frani, jeszcze innym nie przeszkadza grzyb na ścianie.

Anonimowy pisze...

Dziewczyny, co z Wami? Kiedy nowa notka?

FlyNerd Fit pisze...

Ja też kocham to miejsce za dania dnia -pomysłowe i z całego świata, magiczne połączenia smaków, bardzo dobre ciasta i desery. Co do wnętrza - jest skromnie, schludnie, chociaż nie w moim guście. Za to ogródek z zielonymi, dużymi parasolami - widać, że ktoś postarał się i postawił na konsekwentną spójność lokalu. Bardzo miła odmiana od wszechobecnej cocacoli i reklamówek piwa ;)

Zobacz również...