"Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami, było sobie marchewkowe
pole.
Codziennie o 11:00 wyrastało z niego pięć świeżych zup...".
Codziennie o 11:00 wyrastało z niego pięć świeżych zup...".
Właśnie tak mogłaby się zaczynać najsmaczniejsza bajka o marchewkowych
przygodach.
Lepiej jednak, żebyście taką przygodę rozpoczęli sami…
Marchewkowe Pole Zupy to malutka kanjpka mieszcząca się przy ul. Dąbrowskiego
62. Z zewnętrz przyciąga uwagę swoim charakterystycznym pomarańczowym kolorem,
który w połączeniu z nazwą, szybko zachęca do zainteresowania się tym miejscem.
Już kilkukrotnie przechodziłam obok, ale zawsze nie w porze
(lunchowo-obiadowej). Dziś postanowiłam sama zaaranżować marchewkowe spotkanie.
Naciskam na klamkę. Wchodzę. A tam? Trzy myśli napływają mi do głowy: że znalazłam się w małym pomieszczeniu, że zachwyca mnie soczyście zielona trawa na ścianach i że cudownie pachnie!
Siadam w oczekiwaniu na towarzyszy marchewkowej uczty. Jest trochę duszno, ale to nie trwa długo, bo po chwili drzwi nie przestają się otwierać. Wpuszczają do środka bardziej i mniej stałych bywalców, żegnając ich z cieplutkimi zupami z nad których unosi się aromat ziół, przypraw i warzyw.
Mam do wyboru pięć zup, których nazwy albo są już oswojone, albo przyprawiają o zawrót głowy.
Główną bohaterką jest marchewkowa w towarzystwie mleka kokosowego i imbiru. Poza nią zaserwowano chińską z kurczakiem, krem z białych warzyw z karmelizowaną marchewką, ziemniaczaną z olejem pietruszkowym i żurek z jajkiem. Ten ostatni bywa w menu na stałe, bo jak przystało na klienta-prawdziwego Polaka-tradycja na talerzu musi być. Mimo tego, fani Marchewkowego Pola Zupy dają się ponieść fali kwiecistych (a właściwie warzywnych) nazw, które pojawiają się codziennie w innej konfiguracji. Kreatywność kulinarna nie ma tu granic, oprócz tych smakowych, i jest związana z sezonowością warzyw i owoców oraz aury panującej za oknem. Na facebookowym profilu możecie sprawdzić propozycje na każdy dzień. Najlepiej jednak trafić tu po zapachu i spróbować samemu.
No właśnie. Klient ma prosty wybór: może zjeść na miejscu lub zabrać zupę na wynos. Może zjeść zupę małą (350ml) za 4,50 zł, zupę dużą (500ml) za 7,00 zł oraz „pakiet” trzech smaków (każda po 200 ml) za 9,00zł.
Zamówiłam wspomnianą zupę marchewkową i krem z białych warzyw. Pierwsza dość ostra, ale bardzo nietypowa w smaku i soczystym marchewkowym kolorzeJ
Druga okraszona aromatycznymi przyprawami - skradła moje serce i podniebienie. Nie omieszkałam spróbować żurku mojego współtowarzysza. Był idealnie doprawiony, trochę tłusty i bogaty w dodatki (żurek oczywiście:) ).
Na naszym stole pojawiła się także sałatka z tuńczykiem (5,00zł). Można było wybrać również: z kurczakiem, kuskus (5,00 zł) lub fetą (4,50 zł). Porcja sałatki nie jest wielka, ale jest zdecydowanie wystarczająca i pyszna.
Biorąc pod uwagę fakt, że lokal ma charakter baru, nie dziwi, że dania są podawane na plastikowych talerzach, które równocześnie pozwalają kosztowania się nimi w pracy, na uczelni lub w domu. Lokal nie daje możliwości zjedzenia obiadu w większym towarzystwie, a nawet samemu, jeśli trafi się w porę lunchu. Ma w sobie jednak pewien urok, który bierze się z jego kameralnego charakteru.
Biorąc pod uwagę fakt, że lokal ma charakter baru, nie dziwi, że dania są podawane na plastikowych talerzach, które równocześnie pozwalają kosztowania się nimi w pracy, na uczelni lub w domu. Lokal nie daje możliwości zjedzenia obiadu w większym towarzystwie, a nawet samemu, jeśli trafi się w porę lunchu. Ma w sobie jednak pewien urok, który bierze się z jego kameralnego charakteru.
Każdy najdrobniejszy szczegół jest tu dopracowany tworząc pełnię wrażeń
zmysłowych. Od samego pomysłu na knajpkę, poprzez gwarancję świeżości dań, ich
ciekawy smak, przez dominujący wszędzie marchewkowy kolor, aż do programu
lojalnościowego dla klienta. Taka karta:
...to smaczna możliwość. Za każdą zupę lub sałatkę dostaje się
jedna pieczątka. 10 pieczątek to jedna zupa lub sałatka gratis!:)
Na koniec wspomnę, że w marchewkowej rodzinie spotkać można
Marchewkowóz (przy Placu Wolności) oraz Marchewkowe Pole w PFC/Andersii (Pl. Andersa 5, Poznań). Proponują inne menu, ale to już bajka na zupełnie
inny wieczór…
miętę do Marchewkowego Pola Zupy poczuła Ania
***
Marchewkowe Pole Zupy
ul. Dąbrowskiego 62
Aktualną ofertę Marchewkowego Pola Zupy
znajdziecie na ich facebookowym profilu.
***
4 komentarze:
Ależ mi się podoba ten wpis! Fajna klamra nad całym tekstem, taka bajkowa ;)
Sama zup albo nie umiem robić, albo jak już zrobię jedną z 3 które umiem - to kto potem zje cały garnek? (bo zawsze zrobię za dużo :P) Coś mi się wydaje, że to może być opcja dla mnie, na dni kiedy mam ochotę na zupę.
Nie wiem jak bardzo to wpisuje się w Waszą koncepcję bloga, ale polecam odwiedzić miejsce ze świeżo wypiekanymi rogalami na Gwarnej - może nie ma w tym nic z klimatycznej knajpki, ale te ciepłe wypieki... Mmmm.....
za późno wracam z pracy żeby udało mi się trafić na pełen asortyment w marchewkowym, ale raz skusilam sie na średnią zupę i sałatkę - i mimo że mam duży spust - nie dojadłam. zupy był ogrom. i wszystko smaczne.
to gdzie teraz jecie? ;)
Rzeczywiście - gotowanie zupy to duże przedsięwzięcie, więc autorzy Marchewkowego Polza Zupy mieli trafny pomysł!:) Polecamy tam pójść i po prostu spróbować!
A za propozycję miejsca "z zapachem mięty" dziękujemy! Znamy je i pewnie niedługo tam dotrzemy na miętowe podboje!
Miło czytać takie komentarze, zarówno dla właścicieli Marchewkowego Pola Zupy, jak i dla nas, że nie tylko my mamy takie smaczne i sycące spostrzeżenia!:)
A teraz? Święta...Święta... Ktoś zgadnie co? :)
Prześlij komentarz